20 czerwca 2018
 
 
"Die Heimatvertriebenen waren Opfer, die bitteres Unrecht erlitten haben. Aber wir verkennen auch nicht Ursache und Wirkung. Vertreibung und Flucht der Deutschen waren eine unmittelbare Folge des von Deutschland begonnenen Zweiten Weltkriegs und der unsäglichen Verbrechen während der nationalsozialistischen Diktatur. Doch das ändert nichts daran, dass es für Vertreibung weder eine moralische noch eine politische Rechtfertigung gab." - szczególnie ostatnie zdanie mnie fascynuje, szczególnie że politycy chociaż wszystko wiedzą, to nie dają przypisów. Pada stwierdzenie: było możliwe inne polityczne rozwiązanie (no bo jeżeli nie ma politycznego usprawiedliwienia, to znaczy, że było możliwe inne polityczne rozwiązanie). Dowodów nie trzeba, przecież wszyscy mogli się przecież pokochać i żyć długo i szczęśliwie. Przepraszam za ironię, ale to takie puste zdania, które polityk rzuca, aby zyskać sympatię słuchających,
 
"Bis zu zwei Millionen Menschen sind infolge von Flucht und Vertreibung ums Leben gekommen. " - każdy poważny historyk wie, że to zdanie o 2 mln ofiar nie ma sensu, to propaganda powojenna,
 
"Zweifellos – das will ich ganz deutlich sagen – kann man die heutige Flucht aus Syrien oder Afghanistan aus vielerlei Gründen nicht mit der damaligen Vertreibung, etwa aus Ostpreußen oder Schlesien, gleichsetzen. Sicher nicht – aber die Fluchterlebnisse, der Heimatverlust, die Gefahren und Angstgefühle, sie ähneln sich. " - faktycznie jednak całe wystąpienie jest konsekwentnym włączaniem pamięci o powojennych wysiedleniach Niemców w narrację o współczesnych migracjach. Jest to właściwie kontynuacja polityki ziomkostw z okresu wojny domowej w Jugosławii, gdy dokonano podobnego zabiegu.
 

 

Dzisiejsze wystąpienie kanclerz Merkel "zum Gedenktag für die Opfer von Flucht und Vertreibung"