"Nie sądzę, żeby po tych wcześniejszych doświadczeniach Niemiec, nagle Angela Merkel poczuła się przepełniona zaufaniem i sympatią do Rosji. Z jednej strony zdaje sobie świetnie sprawę z obiektywnych uwarunkowań, jak Iran i niebezpieczeństwo uruchomienia fali migrantów, z drugiej tego, jak są definiowane interesy gospodarcze Niemiec – mówił w PR24 prof. Piotr Madajczyk z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. (...)
Jak dodał, Rosja wypracowała sobie silną pozycję na Bliskim Wschodzie, także przez zaangażowanie w Libii i Syrii, które to kraje były kluczowe podczas ostatnich fali migracji. - W tle mamy pamięć o 2015 r kiedy Angel Merkel otworzyła granice i ruszyła fala migrantów. Gdyby coś podobnego się powtórzyło, Niemcy byłyby w bardzo trudnej sytuacji, są podatne na naciski zarówno ze strony Rosji, jak i Turcji, te dwa kraje mogą uruchomić lawinę migracji - przypominał profesor. (...)
Była to pierwsza wizyta kanclerz Angeli Merkel na Kremlu od 2015 roku. To, co się podczas niej stało, ma historyczne znaczenie: po trzyipółgodzinnej rozmowie szefowa rządu RFN znalazła zaskakująco przyjazne słowa dla rosyjskiego prezydenta. Putin otrzymał same pochwały" - zauważa w komentarzu zamieszczonym na stronie internetowej dziennik "Bild" i podkreśla, że ton wypowiedzi Merkel był znacznie chłodniejszy, gdy chodziło o USA. Waszyngton był tylko "sojusznikiem". O partnerstwie transatlantyckim - ani słowa."